Nazwa: Red Wine & Garlic Mustard
Producent: Beerenberg Family Farm
Skład: Ocet, Ziarna gorczycy (24%), woda, cukier, czerwone wino (6%), czosnek (3%), morska sól, przyprawy
Adres: www.beerenberg.com.au
Cena: 15 pln w Australii
W tej musztardzie zakochałem się gdy tylko zobaczyłem jej zdjęcie. Skąd my mężczyźni to znamy? Miłość na oko, oko za oko, ząb za ząb i nie ma miłości…(patrz Marcinkiewicz)
Wszystkie etykiety tej rodzinnej firmy wyglądają podobnie wspaniale, a mają setki produktów. Prosta forma, kilka ciekawych i śmiesznych informacji, mi to wystarczy. Widać, że ktoś myśli o tym co robi i co chce zrobić; minimal, trendy, eko, hipstersko, „blisko ludzi”, damy radę… 🙂
Znajomi z Adelaidy (pozdrowienia dla rodziny Korzyniewskich!) lecieli do Polski, poprosiłem o przywiezienie jakiś musztard z antypodów. Wysłałem zdjęcia kilku ciekawych, małych producentów z prośbą o zakup czegokolwiek. Nie było to proste, bo nie sprzedaje się takich rarytasów w marketach. W końcu, udało im się zakupić 3 sosy Beerenberg i jedną Newman’s (recenzja za jakiś czas). Australijczycy to potomkowie Brytyjczyków, to zobowiązuje. Jedzą musztardę namiętnie, do mięsa, wędlin, hot dogów, marynat i sosów vinegrete. Jedzą i sporo produkują.
Jak nie kochać musztardy, która łączy czerwone wino i czosnek? Miękkość ziaren gorczycy, posmak czerwonego wina i zapach czosnku. To wszystko sprawia, że zastanawiam się czy nie lepiej zacząć robić własne, zamiast pisać o innych producentach? Tylko jak zrobić tak dobrą musztardę? Ktoś ma pomysł? Nie czuć w nozdrzach octu, jak w wielu polskich musztardach „francuskich”, nie ma też tej twardości ziarenek, która zabija wiele ciekawych musztard (błędy produkcyjne, albo jakość gorczycy). To nie jest zapychacz smaku starego boczku, czy dodatek do parówki bez mięsa. A niestety tak często traktujemy musztardy. Tu jest wysoki poziom produktu. Bardzo wysoki.
Jest dużo ciekawiej niż kolorystyka, w nozdrzach zostaje zapach czosnku, przypraw i elegancki minimalny zapach octu.
Nie bardzo, w porównaniu do ostrej wersji Hohndorf czy bawarskiej tej samej firmy. Wino niestety psuje trochę kolor, podobnie jak brak kurkumy czy innych „kolorantów”.
Próbowanie tej musztardy przypomina jedzenie fig. Doznanie bardzo ciekawe, ba – po prostu przyjemne. A o przyjemność w jedzeniu przecież chodzi.
Smukły słoiczek 220 gr z gustowną złotą zakrętką.
Czysta forma, białe tło, doskonała czcionka dobrana do rodzinnej farmy. No i te świetne teksty marketingowe, małe grafiki, majstersztyk. Dlaczego w Polsce nie ma takich opakowań, etykiet? Dlaczego ja muszę zrobić dopiero coś w tym rodzaju?