Historycy żywności uważają, że gorczycę po raz pierwszy uprawiano w Indiach około 4000 – 3000 roku p.n.e., prawdopodobnie w celach medycznych. Niektóre jednak książki podają, że to Chińczycy jako pierwsi ją uprawiali, gdyż znaleziono naczynia z nasionkami w miejscowości Ban Po, w regionie Shanxi sprzed 5000-4000 lat p.n.e. Komu tu wierzyć. Teraz w Azji uprawia się ją przede wszystkim na olej dodawany do potraw, w Japonii dodaje się gorczycę czasami do wasabi. W postaci zimnego sosu prawie nie występuje.
Abraham ( zwany wcześniej Abramem) zwany pierwszym hebrajskim patriarchą, podaje swój przepis na ozór cielęcy z gorczycą. To jeden z pierwszych przepisów kulinarnych wykorzystujący tę / tą (niepotrzebne skreślić) magiczną roślinę. Ale że ozór?
Egipcjanie to mądrzy ludzie byli; piramidy, astronomia, mechanizacja, wynalazki, choć nie da się ukryć, że na Mojżeszu i jego ludziach się nie poznali. Okazało się, że w zaświaty podarowali swojemu faraonowi kilka nasionek gorczycy do grobowca, dzięki temu wiemy, że spożywali. Ale też wiemy, że Tutanchamona anioły w zaświaty nie zabrały. A jeśli zabrały to bez gorczycy, niestety. Życie duchowe…
Tu już jest pewne, udowodnione, zjadacze ziarenek gorczycy w Chinach twierdzili, że to super lekarstwo. Nie bardzo jeszcze wiedzieli jak z tego zrobić sos. Ogólnie Chińczycy mają pomysły i odwagę zjadania rzeczy niejadalnych, ale nie potrafią tego sprzedać światu. Nietoperze, psy, węże, łuskowce…
Słynny matematyk, filozof, naukowiec, a i po godzinach lekarz, znany każdemu ze szkoły Pitagoras przepisywał gorczycę na użądlenia skorpiona. Prawdopodobnie nie pomagało, ale ostry, piekący smak odwracał uwagę od często śmiercionośnego ukłucia.
Hippokrates (460-377 pne) zwany ojcem dyrektorem medycyny, stosował ją jako lekarstwo i zalecał okłady, podobne do niedawna stosowanych w cywilizowanym świecie plastrów z gorczycy.
Aleksander Wielki (356 pne – 323 pne) według legendy dostał od Dariusza, (króla Persji) worek z nasionami sezamu, co miało pokazać siłę jego armii. Aleksander wysłał worek nasion gorczycy, żeby pokazać nie tylko siłę, ale także ognistość jego armii. Tak czy inaczej podbił Persję, ale po kilku latach zmarł w Babilonie. Prawdopodobnie zabrakło mu lekarstwa z gorczycy 🙂
W czasach Augusta i Tyberiusza żył sybaryta, rozpustnik, pasjonat dobrego jedzenia i dobrego wina: Marek Gawiusz zwany Apicjuszem. Do historii przeszedł nie dlatego, że lubił jeść, pić i się bawić (mało jest ludzi, którzy tego nie lubią), ale z powodu napisania wspaniałej książki O sztuce kucharskiej ksiąg 10, w której zawarł kilkaset przepisów na smaczne, niekoniecznie zdrowe potrawy. Dzięki niej wiemy co jedli ludzie w Cesarstwie Rzymskim, bo przepisy są i skomplikowane i proste, dla ludzi bogatych i biednych. Wiele razy wspomina w niej o gorczycy, jako wspaniałej przyprawie do gryzienia, do mięsa, do ryb, do warzyw, jako konserwant. Zakończył hulaszcze życie, wypijając kielich z trucizną (jak pisał nieoceniony Seneka), gdyż obawiał się wierzycieli. Tak się często kończy hedonizm na kredyt…
Zjadacze ziarenek z Cesarstwa Rzymskiego mieli kogoś takiego jak Pliniusz Starszy, bardzo ciekawy człowiek (pisarz, historyk, urzędnik, samobójca), który wpadł na pomysł zmielenia gorczycy i połączenia jej z octem (uprzedzając, nie był to ocet spirytusowy, a mielenie nie odbywało się w chirurgicznie czystych halach zwanych fabrykami musztardy). Wyszło mu coś co nazwać można musztardą, choć kilka kolejnych wieków zajęło mądrym Rzymianom dodanie miodu i oliwy z oliwek do gorczycy i octu. Wtedy zajadali się sosem ze sfermentowanej ryby, rarytas który robił na pewno mocniejsze wrażenie nie tylko w nozdrzach, ale też w smaku. Pliniusz skończył życie dość pospolicie, powąchał siarkę z erupcji Wezuwiusza (a nie klej z woreczka), co skończyło się tragicznie.
Pliniusz skończył życie dość pospolicie, ale trzeba mu oddać, że promował gorczycę również jako afrodyzjak. A wiadomo, mężczyźni i kobiety lubią afrodyzjaki (kto nie lubi, palec do budki [^] ), może też dlatego Rzymianie polubili gorczycę. Hasło przewodnie Pliniusza: „Zimna i leniwa kobieta po kilku łyżkach musztardy może stać się żoną idealną”. Może się okazać, że erupcja Wezuwiusza to zemsta oziębłych kobiet…
Znany nam wszystkim Jezus Chrystus wspomina w swoim kazaniu o Królestwie Niebieskim: „Z czym porównamy królestwo Boże lub w jakiej przypowieści je przedstawimy? Jest ono jak ziarnko gorczycy; gdy się je wsiewa w ziemię, jest najmniejsze ze wszystkich nasion na ziemi. Lecz wsiane, wyrasta i staje się większe od innych jarzyn; wypuszcza wielkie gałęzie, tak że ptaki powietrzne gnieżdżą się w jego cieniu”. (Mk 4,27–28).
Nie sugeruję, że Jezus jadł musztardę (to byłoby naprawdę kuszące, bawić się w zgadywanie jaką On miałby ulubioną *), ale znał gorczycę, cenił jej szybki wzrost, walory dla ptactwa powietrznego.
Ta metafora o najmniejszym ziarenku gorczycy, która wzrasta do pięknego drzewa, jest często wykorzystywana w katechezie, pokazując jak chrześcijaństwo w dwa tysiące lat potrafiło z małej grupy Izraelitów zamienić się w miliardowy kościół. Niestety gorczyca jest w tej przypowieści przywołana tylko dlatego, że w tamtych czasach funkcjonowało przysłowie „Mały jak gorczyca”. Niektórzy znawcy Biblii mówią, że to w ogóle nie chodziło o gorczycę, bo rośnie jako niski krzak i nie osiąga tak dużych rozmiarów, ale dla tej przypowieści jest to mało istotne 🙂
* Moim typem jest Jerozolimska marki Roleski, ewentualnie jeszcze Klasztorna marki Benedyktyni by Roleski? Piekielna chyba nie wchodziłaby w grę, zbyt obrazoburcza.
Kolejny zjadacz ziarenek, Rzymianin, Palladius ( pisarz, agronom, posiadacz ziemski) pod koniec IV wieku, albo na początku V wieku pisał księgi o rolnictwie, o wodnych młynach, akweduktach, a nawet instrukcje jak opiekować się zwierzętami – De re rustica. Wszechstronny myśliciel. To on dodał miód i olej z oliwek do zmielonej gorczycy z octem. To on napisał pierwszy, dokładny przepis na zrobienie sosu z gorczycy. I dzięki temu przeszedł do historii, przynajmniej musztardowej… 🙂
Tu już się robi gorąco, Francja zabiera się za promocję musztardy, co znaczy, że musi być na bogato, wyraźnie, dominująco i smakowicie. Papiestwo było wtedy na uchodźstwie we Francji, a papież Jan XXII (1316-1334) uwielbiał musztardę, jadł jej więcej niż ja (myśląc pewnie, że pomoże mu na nadciśnienie), smarował się nią i postanowił dać stanowisko swojemu pasierbowi. Lotny był jak większość naszych polityków, dostał więc stanowisko nadwornego, papieskiego musztardiera. Czyli taki ekspert od wszystkiego, byle nie musiał się zajmować czymś co jest ważne i można zepsuć. Trochę jak nasz Jacek Sasin. Genius loci.
Pierwsze wzmianki o musztardzie w diżońskich archiwach pojawiają się w 1336 roku, kiedy to na bankiecie zjedzono całą beczkę. Gruba impreza. Młyny, moździerze, garnki coraz częściej pojawiają się w testamentach, a w 1347 jest wzmianka o wysłaniu 4 beczek musztardy dla królowej. Kilka lat później już jest wzmianka o zakupie gorczycy i octu, żeby przygotować musztardę dla króla Jana w większej ilości. Biznes zaczyna się kręcić. Show must ardo go on!
Papieże francuscy to nie tylko Rycerze Niepokalanej, ale także znawcy musztard. Niejaki Klemens VI (tylko dlatego, że lubił pić, jeść i swawolić uważany za najgorszego papieża w historii, czy to nie dziwne?) zachwycał się Moutarde Violette de Brive z regionu z którego pochodził – Limousin. Musztarda fioletowa, zwana papieską, na długie lata popadła w zapomnienie (jak francuscy papieże) i dopiero w XIX wieku zaczyna się jej odrodzenie. Jak to we Francji, wzmożenie trwało krótko i musztarda znowu na sto lat poszła w zapomnienie. Jak nie kochać Francuzów?
W tym roku powstało pierwsze rozporządzenie dotyczące producentów octu i musztardy, zawierające szczegółowy przepis jak robić musztardę. Zaskakująco podobny do tego, który stworzył Palladius. To wtedy, pod koniec wieku narodziła się legenda o Mustum Ardens versus Moult Me Tarde, o księciu Burgundii Filipie, o niezwyciężonych Francuzach Karola VI (trochę potem oszalał), o fladze, która łopocząc zasłoniła łechcące burgundzkie ego pochodzenie słowa musztarda Moult Me Tarde. To wtedy narodziła się na nowo Burgundia, Dijon i ich musztardowa dominacja na świecie.
Tak, to jest historia ciekawa, aczkolwiek mało odkrywcza. Nigdy nie wiesz co spowoduje, że przejdziesz do historii. Mieszkaniec Doesburg w Niderlandach, niejaki Gosen Momme już wtedy zapisał się w jakimś rejestrze spraw ziemskich, jako producent musztardy. Prawie 600 lat później wylądował w internetach… Co napiszą w 2623 roku o niejakim R. Turkiewiczu? 😉 A musztardę Doesburską produkują nadal. Więcej w roczniku 1974
Henryk VII, pierwszy król Anglii z dynastii Tudorów lubił musztardę. Być może dzięki temu, że będąc nastolatkiem „bawił” jakiś czas w Bretanii na wygnaniu. Tego nie tłumaczą, ale hrabia Northumberland zapisał, że dwór królewski co roku dawał swoim sługom i wasalom w prezencie 160 galonów gorczycy. Ludzie mieli wtedy małe młynki i dzięki temu robili sobie własną musztardę.
Pisarz, duchowny i lekarz w jednym: François Rabelais karykaturował w wydanej w 1534 roku książce Gargantua i Pantagruel nadmiar spożywanego przez Gargantuę jedzenia i dużego spożycia musztardy (Gargantua był olbrzymem):
„Z natury flegmatyczny, zaczął swój posiłek od kilkudziesięciu szynek, wędzonych ozorów wołowych, cervel, andouilles i innych zwiastunów wina. W międzyczasie czterech jego ludzi, jeden po drugim, rzucało mu do ust musztardę i nieustannie ściskało musztardę; po czym wypił honorowy łyk białego wina, aby uleczyć nerki. „
500 lat później Francuzi dalej celebrują jedzenie i wędzone ozory wołowe.
Bractwo producentów octu i musztardy z Orleanu dostaje królewski edykt i szacunek na królewskim dworze. Tak zaczęła się złota era orleańskiego octu i wkrótce musztardy. O czym w późniejszych latach.
Mało istotny w historii pisarz, twórca, ladaco, niejaki Szekspir, w swoim dziele „Henryk IV” wspomina o musztardzie z Tewkesbury. I oczywiście dzięki temu przeszedł do historii, a nie dzięki jakieś tam Hamletom, Makbetom, Otellom, neologizmom, sztukom teatralnym, sonetom, czy co on tam jeszcze tworzył…
Falstaff mówi najważniejsze słowa z dzieł Szekspira:„Jego żart jest tak gęsty jak musztarda z Tewkesbury„. Można? Można… 🙂
A kulkowa musztarda Tewkesbury z chrzanem i ziołami znowu jest produkowana…
Około 1720 roku w Durham (jest tam piękna katedra) jak ją określali w tamtych czasach – starsza pani Clements {pewnie miała już z 40 lat 😉 } zaczęła mielić ziarno gorczycy w młynie i przepuszczać mąkę przez kilka procesów niezbędnych do uwolnienia ziarna od łuski. Swój sekret zachowywała dla siebie przez wiele lat, podczas których sprzedawała duże ilości mąki gorczycowej w całym kraju, ale przede wszystkim w Londynie. Po kilku latach jej musztarda została wprowadzona na królewski stół, kiedy uzyskała aprobatę króla Jerzego I.
W 1726 roku Wilhelm Theodor Esser (* 1695; † 1741) rozpoczął produkcję musztardy w budynku zwanym Venlo. Co ciekawe, nie nazywano sosu z gorczycy w Nadrenii senf czy mostrich tylko mosterd, a obecnie mostert. W 1781 po śmierci ostatniego z rodu Esser, przekazano fabrykę kasztelanowi zamku Johannowi Corneliusowi Bergrathowi, który w testamencie zapisał ją synom. Jeden z nich Adam Bernhard w 1800 roku zajął się produkcją, ale też marketingiem, na poważnie. To on stworzył używane do dziś logo z inicjałami i kotwicą. To on zaczął sprzedawać musztardę w szarej kamionce.
Georges Rondel, mistrz produkcji octu, stworzył w 1735 r. pierwszą fabrykę musztardy w Normandii – Rondel, którą po latach kupił Alexandre Bocquet. Tak więc nie samym Camembert Normandia mogła się pochwalić.
W 1742 roku powstaje w Londynie przy Garlick Hill pierwszy zakład produkujący gorczycową mąkę. Założycielami byli bracia Keens. Tej firmie i musztardzie o tej nazwie będzie poświęconych kilka wpisów późniejszych.
W 1747 roku Antoine-Claude Maille producent octu z Marsylii otworzył butik La Maison Maille przy rue Saint-André des Arts w Paryżu. Miał już sławę po ojcu, którego ocet Vinaigre des quatre voleurs miał uratować wielu mieszkańców Marsylii przed zarazą (przed Covidem ponoć ratuje siwa wódka, a nie musztarda). Wkrótce syn został oficjalnym dostawcą octu i musztardy na dwór Ludwika XV (i kilku innych europejskich dworów). Tego samego Ludwisia, który miał kilka lat starszą żonę z Polski (Maria Leszczyńska), dziesiątki kochanek (m.in. Madame Pompadour) i dziesięcioro dzieci. O Antonim Maille takich informacji nie mamy, prawdopodobnie nie miał atrybutów władzy (co kochanki kręci bardziej niż musztarda). Dziwne…
Około 1750 roku Jean-Baptiste Naigeon, syn mistrza w produkcji octu – Francisa Naigeona, zrewolucjonizował musztardę Dijon, zastępując ocet sokiem z zielonych winogron. Ta nowa receptura sprawiła, że musztarda była słodsza, bardziej aromatyczna i pozwalała na dłuższe przechowywanie. Po latach, z tej firmy narodziła się słynna Amora, o której kiedy indziej.
W 1760 r. opat kapituły z Meaux przekazał panu J.B Pommery tajemnicę tej oryginalnej musztardy, produkowanej od ponad 100 lat w Meaux. Od tej pory Moutarde de Pommery z Meaux jest tworzona według tego samego przepisu, jej tajne receptury są chronione prawie tak samo pilnie, jak ojcowie pilnują swoich dorastających córek. I tak, nie tylko Brie de Meaux (przedobry ser) stał się wizytówką tego niewielkiego miasta niedaleko Paryża. Musztarda do tej pory wyborna.
Immanuel Kant, niemiecki filozof (*1724 – †1804), człowiek o wybitnym intelekcie i poczuciu moralności, ale także znany ze specyficznego stylu życia, uwielbiał gorczycę. W Królewcu zasłynął z tego, że przygotowywał własne sosy musztardowe dodając ulubione przyprawy. Częstował gości, znajomych, przyjaciół, to była jego pasja i słabość, do której się przyznawał. Mam nieodparte wrażenie, że mieszkańcy Królewca bardziej go z tej pasji znali, niż jego intelektualnych wywodów na temat empiryzmu, racjonalizmu czy imperatywu kategorycznego.
Trzej bracia Poulain rozpoczynają produkcję musztardy w Charroux. Ich produkt był pakowany i sprzedawany w słynnych gliniankach z piaskowca z republikańskim napisem: „Charroux dept de l’Allier”. Po 200 latach do przepisów na tę musztardę wróciło małżeństwo Maenner, o czym we wpisie z 1992.
Urodzony w 1764 roku Efflam Le Maoût aptekarz, przedsiębiorca, chemik, nauczyciel, człowiek wielu talentów opracował musztardę celtycką. Sprzedawał około piętnastu tysięcy słoików rocznie. Zasłynął powiedzeniem: „Maille to Corneille musztardy, Bordin to Racine, a Le Maoût to Crébillon” (trzy marki musztard francuskich i trzech poetów francuskich), gazeta L’Epicurien (styczeń 1810) głosi, że jest to „najlepsza musztarda, jaką można dostać”. 220 lat później zostało tylko Maille.
Rosja nie ma szczęścia do władców, zresztą chyba nie tylko do władców. Jak już jakiś znajdzie się trochę bardziej cywilizowany, to zazwyczaj Niemiec z pochodzenia (mam na myśli Zofię ze Szczecina). Bo to oni nieśli na wschód kaganek religii i oświaty (czasami też kaganiec). Tu historia jest trochę bardziej pogmatwana, są i łużyccy Niemcy z Herrnhut, są puryści Bracia Czescy (radykalni protestanci jeszcze od Husa), są wyprawy na daleki step południowej Rosji i zakładanie osad, tartaków, młynów, rzemieślniczych firm, cechów, ale oczywiście jak to wśród ludzi religijnych – kościołów przede wszystkim (Church first! Make Church Great Again!). Tam niejaki Johann Caspar Glitsch zaczął mielić gorczycę w małym młynku kawowym i zrobił musztardę. Posmakowała na tyle, że dotarła na dwór carski. Tak powstała pierwsza fabryka musztardy w Rosji, tak się zaczęła kolonizacja Rosji przez niemiecką musztardę 🙂
Niemców już dawno tam nie ma, Sarepta to teraz osiedle na przedmieściach Wołgogradu, cywilizacja cofa się w Rosji każdego dnia, a w Polsce i Austrii można wciąż dostać musztardę sarepską. Nie saperską!
Jeremiah Colman założył firmę Colman’s of Norwich w 1814 r. W młynie Stoke Holy Cross na rzece Tas, cztery mile na południe od Norwich. Aby uzyskać pikantny smak, zmieszał musztardę brązową (Brassica juncea) z gorczycą białą (Sinapis alba). I tak powstała English Mustard, długo jedynie jako puder gorczycowy.
Denis Bornier kupił młyn w Messigny i rozpoczął rzemieślniczą produkcję musztardy. Tak powstał Maison Bornier. To jedna z nielicznych firm z Dijon i okolic, która przetrwała do czasów obecnych, od 2002 jest częścią firmy Kühne. Więcej o historii Bornier
Petrus Tierenteyn (*1788 – † 1857) założył w 1818 roku sklep spożywczy w Gandawie (wtedy jeszcze należącą do Niderlandów), którego jednym z głównych produktów była musztarda własnej produkcji. Gorczycę w tym czasie wytwarzano przez mielenie nasion gorczycy w moździerzu lub ręcznym młynkiem do gorczycy. Była to pracochłonna praca, w wyniku której powstała bardzo smaczna, ale droga przyprawa, na którą stać było tylko bogatych. To Petrus dał początek musztardowej historii Gandawy, dwóch synów poszło w jego ślady i do tej pory funkcjonują dwie firmy Tierenteyn: Vve Tierenteyn Verlent (sklep na Groentenmarkt 3, domowa produkcja) i Ferdinand Tierenteyn (firma znana w całym Beneluksie). Chyba wciąż się nie lubią…
W 1820 roku bracia Wilhelm i Louis Born założyli firmę na przedmieściach Erfurtu w Turyngii. „Fabryka mączki kostnej, octu i musztardy oraz ogrodnictwo artystyczne” to pełna nazwa. Jak widać bracia mieli rozmach i fantazję, a jak się po latach okazało, zdolności do biznesu. Inny wyśmienity człowiek pochodzący z Erfurtu – Max Weber miał się urodzić dopiero za 44 lata. Na stronie firmy nic nie piszą czy znany socjolog i filozof zajadał się musztardą Born, oczywiście po obiedzie.
Niepozorny Louit Frères zakłada firmę, która świadczy usługi marketingowe dla producentów żywności (niepozorni czasami są „nad|^|ambitni”, choćby Napoleon czy Jarosław). Potem zaczęli produkcję czekolady. Po latach, dzięki wysiłkom jego potomków firma stała się największym producentem musztardy i słodyczy na całym francuskim południowym zachodzie. A tam konkurencja jest w końcu wyjątkowa. I kto mówi, że Bordeaux to jedynie wyśmienite wina czerwone? Więcej o firmie w 1864 roku.
Smak düsseldorfskiej musztardy (ABB) szybko okazał się interesujący nie tylko dla mieszkańców Nadrenii, jej popularność rosła w innych księstwach niemieckich, później poza granicami Związku Niemieckiego. Ludwig Mackenstein zbudował swoją wytwórnię musztardy, wzorując się na początku na gliniankach ABB. Więcej o musztardach z Düsseldorfu na profilu Josepha Boscheinena.
Robert Maille, syn słynnego Antoniego (założyciela klanu), odkupuje dom musztardowy Maille od jakiegoś nieistotnego {natenczas} czy {w tej chwili} piwowara. Rewolucja francuska i jej słynne urządzenie do ścinania głów ludzi bogatszych pozbawiła tę firmę całkowicie klienteli. Biznes podupadł, tata podupadł (ale co najważniejsze wciąż z głową), syn znalazł jeszcze inne dwory królewskie, które pozwoliły firmie na trwanie. Przez 100 lat niewiele się z nią działo. Była.
Theodor Moskopf, nabył młyn w miejscowości Fahr nad Renem, w celu wykorzystania energii wodnej do produkcji musztardy, a także do rozpoczęcia produkcji octu winnego. Założył swoją firmę pod nazwą: Rheinische Senf und Weinessig Fabrik TH. MOSKOPF Fahr. Tak zaczęła się długa historia reńskiej musztardy, która nie zakończyła się przejęciem firmy przez Kühne w 1948 roku. Fabryka zakończyła działalność w 1998 roku.
Więcej o tej firmie: Neuwied-Feldkirchen.net
Edmond Fallot zakłada w Beaune, miejscowości 50 km na południe od Dijon, fabrykę musztardy. Po prawie dwóch wiekach okazało się, że to jedna z nielicznych rodzinnych firm, która przetrwała zawieruchy wojenne, industrializację, globalizację i przemysłową produkcję musztardy. I wciąż się rozwija, a jego wnuk Marc Désarménien ma spory udział w powstaniu apelacji – musztarda burgundzka, która musi być produkowana z nasion gorczycy wysianej w Burgundii z dodatkami z tego pięknego regionu Francji.
W tym samym roku co Fallot zaczyna produkcję pan Fauroy. Dzięki temu jego nazwisko zapisało się w annałach musztardowych fanatyków. Dość szybko rozbudował firmę, tworząc bardzo smaczne sosy, po 20 latach sprzedał panu Theveniaud, który miał takie fajne kamionki na musztardę jak na zdjęciu poniżej. Po ponad 100 latach przejął ją Develey, obecnie pod marką Reine de Dijon jest 3 producentem musztardy we Francji. Sama firma Develey powstała 5 lat później…
Johann Conrad Develey zakłada swoją fabrykę musztardy na Kaufinger Strasse, w samym sercu Monachium.
W ciągu pierwszych kilku lat produkował tam musztardy od średnio ostrych, do ostrych w stylu francuskim – Dijon. Dziewięć lat lat później spadł mu przez przypadek karmelizowany cukier(ek) do produkowanej musztardy (na stronie firmowej oczywiście, że sam to wymyślił 😉 ), co spowodowało, że firma nabrała rozmachu, od cukru zaczęła uzależniać mieszkańców Monachium, potem Bawarii, potem całych Niemiec. Dotarli też 140 lat później nad Wisłę i Odrę uzależniając naiwnych Polaków. Ekspansja firmy trwa. Cukier wszystkich krajów ich połączył! 🙂
Byli w przeszłości ludzie zdolni, którzy wpadli na prosty pomysł zastąpienia octu (kwaskowaty) na moszcz winny (słodszy) – jednym z nich był Johann Baptist Georg Hietzgern, który w 1851 roku rozpoczął przemysłową produkcję musztardy w okolicach Krems. A że to region winiarski, moszczu nie brakowało. I tak powstała słynna, słodkawa musztarda kremska, produkowana przez wiele firm w całej Europie. Niestety w 1967 fabryka przestała istnieć, musztarda kremska została oderwana od miejsca produkcji, przeniesiono produkcję do Wiednia. Za moment może się podobnie stać z musztardą Dijon; będzie się ją produkować wszędzie, tylko nie w Dijon…
Urodzony w Urcy 10 lipca 1816 r., Maurice Gray osiedlił się w 1843 r. wraz z żoną Anne Martot jako producent musztardy i octu, sukcesor firmy Demartelet, na rue de la Liberté w Dijon. Stara się ulepszyć swoją produkcję i wymyśla kilka technologii, aby to osiągnąć. Akademia Nauk, Sztuki i Literatury Pięknej w Dijon zainicjowała konkurs wśród lokalnych producentów (1853-1855) w celu pobudzenia postępu technicznego i poprawienia jakości produktów. Maurice Gray przedstawia Akademii maszynę, która ma poprawić wydajność produkcji. Znacząco udoskonala szybkość przesiewania gorczycy, charakterystyczny proces dla musztardy Dijon. Produkcja wzrasta z 16-17 kg dziennie do 50 kg dziennie. Po kilku latach został dostawcą cesarza Napoleona III (1860), co przyniosło mu kolejne, duże zamówienia. Wkrótce maszyny parowe mnożą się w całej Francji, Europie, nawet na terenach nieistniejącej Polski. Więcej w 1866. Wymianie handlowej, poszerzeniu wiedzy służą lokalne, krajowe lub międzynarodowe wystawy.
Alexandre Bocquet przejął biznes od rodziny Rondel, przeniósł fabrykę do Saint Gertrude, udoskonalił recepturę słynnej, słodkawej i aromatycznej musztardy Superverdue. Musztarda była wytwarzana z mieszanki trzech odmian gorczycy, octu jabłkowego (z jabłek normańskich), oleju rzepakowego z regionu Normandii i soli.
Założycielką była Augusta z Lehmanów Schweitzer (1821-1881), żona garbarza (nie grabarza) warszawskiego – Roberta Schweitzera (1814-1863). Małżonek przybył do Warszawy razem z ojcem, z jakiejś bliżej nie określonej miejscowości z Niemiec; po dojściu do pełnoletności przejął założoną przez niego garbarnię. Niestety, będąc utracjuszem, nie liczył się z wydatkami i w 1850 r. doprowadził dobrze prosperujący zakład na próg bankructwa. Wtedy jego żona, pragnąc ratować rodzinę przed niedostatkiem, zaczęła fabrykować musztardę. Przedsięwzięcie okazało się trafione, w krótkim czasie wytwórnia zaczęła przynosić znaczne zyski, wówczas zatrudniono kilku pracowników. Jak nie kochać kobiet? Jak nie być utracjuszem? 🙂
Więcej na stronie Historia Warszawy cegłą pisana
W 1851 r. Hermann Heinrich Breder przybył z Niemiec do Nijmegen z zamiarem zbudowania tam lepszego życia. Lepszego życia tam jednak nie znalazł i przeniósł się do Rotterdamu. Tam chałupniczo wytwarzał musztardę. Źródła mówią, że H. Breder kupił młyn musztardowy (maszynę do produkcji) od niejakiego J. Meenebreekera. Przez jakiś czas robił też ocet, ale mówiąc szczerze, musztarda to jednak ciekawszy biznes. Firma systematycznie się rozwijała, ale to wciąż była rodzinna manufaktura. Po śmierci założyciela w 1864 roku, jego żona Amalia Gillis kontynuowała działalność, sprzedając ją później rodzinie Van Kleef. I tak jeszcze 100 lat wytrzymali konkurencję…
Teraz pozostały po nich garnki, reklamy, wspomnienia…
W 1861 roku, zbliżając się do czterdziestki, zmęczony życiem nauczyciel, absolutnie w tamtych czasach człowiek na końcówce: Alexandre Bornibus ucieka od swojego starszego brata Josepha (prowadził z nim hurtownię nabiału, co czyni ucieczkę mocno uzasadnioną) i przejmuje fabrykę musztardy Touaillon et fils, położoną w paryskiej dzielnicy Halles. Jak przejmuje, tego w wikipedii nie tłumaczą. Ale skądś ma jednak pieniądze, może poprzez ślub z niejaką Estherą Cheron? Jej ojciec udanie handlował winem, co też jest sygnałem czym trzeba handlować, żeby mieć pieniądze na handel musztardą. Nie odwrotnie. Alexander Bornibus szybko zmienia nazwę firmy na zaskakującą dla wszystkich: Bornibus i za parę lat jego potomkowie wkurzą producentów musztardy z Dijon wyjątkowo (ale o tym w roczniku 1937). W 20 lat stał się jednym z najpotężniejszych producentów musztardy w Europie. Robił ją dobrze…
Niewiele można znaleźć informacji o tej firmie. Ale na fakturze z 1905 roku jest informacja, że firma została założona w 1862 roku przez pana Truchot. Później produkowali pikle, kapary, korniszony, oliwki, konserwy, etc. Do 1919 roku prowadził ją syn Alexandre Truchot, w 1925 przejął ją Stefan Pasquier. Nie mogłem pominąć tej firmy, bo mieli świetne reklamy. Hasło: „Poprawiamy wszystko” (Je bonifie Tout) robi wrażenie…
Źródła podają, że około tego roku firma Louit Freres wypuściła na rynek musztardę Diaphane, która w krótkim czasie osiągnęła ogromny sukces, a jej sprzedaż w najlepszym czasie to ok. 5 mln słoików rocznie. Musztarda produkowana do dziś, o charakterystycznym smaku, dzięki dodatkowi warzyw. O firmie w innych wpisach wkrótce.
Maurice Grey (* 1816; † 1897), to zdobywca złotego medalu (Paryż 1855, Dijon 1853) za swoje maszyny do produkcji musztardy (która dziesięciokrotnie przyspieszyła jej produkcję) szukał namiętnie wspólnika. Miesiącami, latami, dekadę, czas niewyobrażalny. W końcu po latach zlitował się Auguste Poupon, inny producent musztardy z Dijon, równie zapewne ciekawy i warty opisania. I tak powstała spółka Grey – Poupon, która wyprodukowała swoją pierwszą musztardę około 1866 r. Prawda jest jednak inna, Grey stracił jedynego syna na wojnie, nie miał komu zostawić swoich udziałów, Poupon jako sukcesor przejął firmę z prawie 100 letnią historią. A wiadomo, że historia przy firmach rodzinnych jest kluczowa. Po następnych 150 latach powstała książka 50 twarzy Graya o zabawach Maurycego ze studentką (z dużą poupon), zakochaną w musztardzie z Dijon. No taka historia 😉 I Markiz de Sade ma naśladowców…Znów, jak nie kochać Francuzów?
W 1869 roku Lajos Mocznik i jego żona Mária Galád założyli fabrykę musztardy, octu winnego i konserw w Budapeszcie.
Lajos Mocznik urodził się w 1846 roku w Újvár, był wynalazcą i człowiekiem wielu talentów. Opatentował i zastosował swoje wynalazki w procesach produkcji musztardy. W 1884 roku opatentował hermetyczną uszczelkę szklaną, a następnie w 1889 roku maszynę, która przyspieszyła proces produkcji musztardy. Lajos Mocznik był masonem, co już może budzić niesmak u Orbana i naszych obecnych władz (naprawdę to już tyle lat?). Wiadomo; żydzi, masoni, cykliści, musztardyści…
W 1869 roku Ivo-Jacob Wostyn rozpoczął w Torhout produkcję musztardy pod nazwą Mostaard Wostyn. Jego rodzina od lat prowadziła sklep z musztardą, jego potomkowie dalej prowadzą sklep z musztardą. Belgijska specjalność. No dobra, mają też dobrą drużynę piłkarską. Musztardowa legenda głosi, że nazwa „czerwone diabły” od jedzenia ostrej musztardy:-)
W XIX wiecznym Lwowie działało kilku producentów musztardy, wśród nich Bracia Gorgon, którzy w reklamie prasowej z XX wieku chwalą się datą założenia rok 1870. Istniały także firmy Żurawski i Vitellio, o nich może kiedy indziej. Więcej o kulinarnym Lwowie na blogu Lwów na słodko i półwytrawnie
W 1872 roku powstała firma Karla Kerstinga produkująca musztardę w młynie. Od 1802 istniała już firma Louisa Bremeyera, ale nie wiadomo od kiedy produkowała musztardę. Nic w tym dziwnego, że w jednym mieście istniały minimum dwie firmy musztardowe, zaskakujące, że to była mała miejscowość na południe od Hannoweru, licząca tysiąc, dwa tysiące mieszkańców. Ostatni młyn rozebrano w 1964 roku. Od 2019 miejscowe władze próbują przywrócić miastu starą tradycję produkcji musztardy; wróciło koło młyńskie, organizują festiwal miodu i musztardy, odtwarzają stary młyn.
Auguste Pernot-Gille jest zarejestrowany jako producent musztardy od 1874 pod diżońskim adresem 34 rue Devosges. Po dwóch latach rozpoczął produkcję herbatników. Tak powstała słynna później fabryka Pernot. Fabrykę musztardy przejął Carlet w 1884 roku.
Jean STUMPF zakłada fabrykę musztardy STUMPF Frères w Lingolsheim (Strasburg). Jego potomkowie rozwijają ją na tyle, że zostaje sprzedana. Od 1939 roku produkują musztardy pod nazwą Alelor (pokrętny skrót od Alzacja i Lotaryngia). Ale najważniejsze, że wciąż istnieją, bo to ostatni producent musztardy alzackiej.
Od 1876 roku na Nieuwekade 9-12 w Utrechcie stał młyn musztardowy i niewielka fabryka musztardy. W 1879 roku fabrykę przejął Gerrit van Rijn, późniejszy archiwista miejski Rotterdamu. W 1883 r. jego następcą został jego brat Anton. Od momentu pojawienia się nazwy Van Rijn w biznesie musztardowym, rozpoczął się okres wielkiego rozkwitu firmy. Już w 1880 roku zakupiono maszynę parową od J. Jaspersa z Gouda, dzięki której para pojawiła się w Van Rijn, a co za tym idzie – zwiększenie produkcji. Maszyna ta była używana do 1924 roku, a towarzyszący jej kocioł nawet do 1954 roku. 18 lipca 1893 roku bracia Van Rijn sprzedali fabrykę musztardy panu J.G. Portegies, który z kolei sprzedał fabrykę Hendrikowi de Vos (1877-1960) w 1904 roku. Chociaż rodzina Van Rijn była właścicielem fabryki tylko przez 14 lat, ich nazwa pozostała z nią nierozerwalnie związana. Nazwa Utrechtsche Stoom Mosterd Fabriek (USMF) zniknęła, a „Van Rijn’s Mosterd” stało się powszechnie znane. Do 1968 roku.
Artur Emil Oppman (1840–1907) (ojciec słynnego poety Artura Franciszka Oppmana), w 1880 r. odkupił wytwórnię musztardy na podwórzu kamienicy Salomona Bernsteina przy ul. Leszno 4 w Warszawie. Przyjęła nazwę Pierwsza Warszawska Fabryka Musztardy „Arthur et Co”. Zasłynęła musztardą z gorczycy holenderskiej, z octem, oliwą z oliwek, karmelem, cukrem. Czy ktoś gdzieś ma słoiczek schowany przez babcię? Prababcię? Praprababcię?
Fabryka Keens w Garlick Hill w Londynie była w tamtym czasie największą i ponoć najstarszą fabryką musztardy na świecie. Wykupiono dodatkowe pomieszczenia fabryczne przy Denmark Street, zatrudniano prawie 1000 osób. Firmą rządził wtedy William John Bellville (zmarł w 1891).
Gulpen jest znane każdemu miłośnikowi piwa, bo od 1825 roku działa tam browar, produkujący słynnego Gulpenera. Mało kto wie, że syn założyciela zbudował gorzelnię i fabrykę octu, a w 1882 roku zaczął produkować również musztardę. Bo od piwa do gorzelni blisko, od gorzelni do octu jeszcze bliżej, a od octu do musztardy to już tyci, tyci, jak z Olsztyna do Olsztynka, Szczecina do Szczecinka, albo nawet z Wrocławia do Inowrocławia 😉
I tak to trwało do czasów współczesnych, niedawno fabryka octu i musztardy została sprzedana Niemcom. Co najważniejsze – dobrowolnie…
W lutym 1883 bracia Clemens i Heinrich Breuer rozpoczęli produkcję musztardy, w wybudowanym przez siebie młynie. Rozpoczęli oczywiście od musztardy w „dusseldorfskim stylu”, ale wkrótce Clemens wpadł na pomysł zrobienia „Kaisersenf”. I tak zaczęła się historia Monschauer Senf, która trwa do dziś. Wciąż robią musztardy na starych młynkach, na zimno, w starym stylu.
Więcej o Moutarde Montjoie aka Monschauer Senf wkrótce.
Przybyły z Kongresówki (zabór rosyjski) Jan Lebenstein zakłada na podkrakowskim Zwierzyńcu: „Düsseldorfską Fabrykę octu, musztardy i synapizmów „Austrya”. Kraków + Düsseldorf = Austria? No stolica Małopolski już nie takie rzeczy widziała…
Więcej o krakowskiej musztardzie w 1886 i 1915 roku.
Znany wszystkim Vincent Van Gogh (niektórym z jego pasji do malarstwa, innym z pasji do własnego ucha i pijaństwa), wtedy student na nadreńskiej Akademii Sztuki namalował obraz „Martwa natura z butelkami i ceramiką”. Z niewiadomych względów przedstawił na nim słoik z musztardą ABB. Jedni sugerują, że ją lubił, złośliwi, że nic ciekawszego pod ręką nie miał z ceramiki. Ciekawe czy ucha nie odciął (niektóre źródła sugerują, że zrobił to Paul Gauguin) pod wpływem musztardy…
Jan Lebenstein, który dopiero co otworzył fabrykę w Zwierzyńcu i produkował dwa rodzaje musztardy – kremską i francuską, nagle umiera. Zostawia niedokończony biznes żonie; Helenie z Federowiczów Lebensteinowej. To już kolejna kobieta, która w biznesie musztardowo-octowym robi „karierę”. Jak pisze Jolanta Antecka w Dzienniku Polskim – „Zasznurowana w gorset (wszak porządną kobietą była), ubrana stosownie w długa do stóp suknię pani Lebensteinowa kierowała fabryką zatrudniającą – według danych z 1902 r. – od 16 do 20 pracowników, kończyła rozpoczęte przez męża inwestycje.” Firmę przekazała córce i zięciowi w 1911 roku. Więcej o niej w Dzienniku Polskim
Do USA musztarda przywędrowała wraz z europejskimi imigrantami. Rodzina Boetje trafiła prawdopodobnie do Illinois z Niemiec albo Niderlandów. Przywieźli ze sobą przepis na „dutch mustard”, musztardę ostrą, drobno mieloną na kamieniu i trzymaną w drewnianych kadziach, żeby nabrała wszelkich aromatów i zaczęli domową produkcję w 1889 roku. Musztarda Boetje’s istnieje nadal, choć rodzina sprzedała biznes w 1960 roku.
Dwóch niemieckich Żydów Leopold Lachmann i Siegfried Ohnstein zakłada w Haynau na Dolnym Śląsku fabrykę octu i musztardy: Ohnstein & Lachmann Haynauer Mostrich und Essigfabrik. Dość szybko stali się jednymi z największych producentów octu i musztardy na Śląsku, a na pewno mieli najnowocześniejszy park maszynowy, jak na tamte czasy. Otworzyli także mały oddział w Deutch Lissa (Leśnica) pod Wrocławiem. Biznes rozwijał się prężnie do 1938, gdy hitlerowcy przejęli fabrykę, uwięzili właścicieli i zmusili ich do emigracji.
Donat Stabrowski założył w Poznaniu pierwszą „fabrykę musztardy i konserwów” przy ulicy Nollendorfa 17. Biznes się mocno rozwijał i już w 1906 r. fabryka przeniesiona została do nowego gmachu przy ul. Wielkiej Berlińskiej 127 (ob. Dąbrowskiego). Jak to w Polsce, niewiele z tego zostało, ino drętki mosztrych Pegaz…
Więcej informacji o tej fabryce na wikipedii
Niderlandy mają doskonały klimat na uprawę gorczycy i produkcję musztardy. Ale jakoś poza niewielkimi rzemieślnikami, ręcznymi robótkami, nigdy nie mieli dużych firm, a wielkie pola obsiane gorczycą skończyły się w XX wieku, nigdy też nie zjadali dużych ilości sosu z tej gorczycy, w porównaniu choćby z Francuzami, Niemcami, Duńczykami czy Belgami. Przypadek? Mówiąc Antonim, nie sądzę…
Jednak w 1895 roku na samej północy Niderlandów powstała firma, która istnieje do dziś, która jest duża (kiedyś największa w Beneluksie), rodzinna i ma duży dział eksportu. To Marne – pocieszenie jednak marne. Zaczynali we trzech, od swoich nazwisk dali początek kultowej musztardzie z Groningen : „Hegge, Leima en Wiersum”, zmieniając nazwę na Marne około 1900. Więcej w roczniku 1926.
Firma Carl Kühne istniała już wiele lat, w 1722 założył w Berlinie wytwórnię octu Johann Daniel Epinius, a gdy zszedł z tego padołu, wdowa po nim sprzedała ją octowej rodzinie Kühne w 1765 roku. Po ponad 130 latach zaczęli produkować musztardę… szybkość, niemiecka szybkość.
Moulin Rouge to nie tylko kankan i rozpusta w Paryżu, ale także znany swego czasu burgundzki producent musztard. Od 1866 roku produkują musztardy, firma przechodzi w różne ręce, zamyka się w 1935 roku. Musztardy nie produkują jednak już od 1908 roku. Zostało po nich kilka fajnych glinianych garnków, ten na zdjęciu właśnie z 1897 roku.
Według różnych opowieści firma Vetter & Müller powstała w latach 1896-1899 jako fabryka musztardy. W lipskiej księdze adresowej pojawia się po raz pierwszy w 1900 r. Założycielami byli Arthur Vetter i pan Müller. Rozrastała się, po wojnie zmieniała lokalizację, została znacjonalizowana na początku lat 70. Zostało po nich tylko kilka reklam, rachunków, słoiki i zapomnienie. Historia jakich wiele, setki jak nie tysiące podobnych producentów w Europie zniknęło bezpowrotnie.
Julien Mack, urzędnik w firmie Frères Gros, kupił sklep przy 18 rue de la Gare w Dijon w 1890 roku, aby przekształcić go po latach w warsztat produkcyjny. Marka Julien Mack została zarejestrowana w styczniu 1900 roku. W 1902 roku założył fabrykę przy rue de Longvic 39-41, a sklep dalej prowadził przy rue de la Gare. Podeszły wiek zmusił go do sprzedaży w 1919 roku. Louis Troubat kupił fabrykę dla swoich dwóch synów Raymonda i Paula. W 1923 roku produkcja przeniosła się do Plombière w młynie Tamiset, podczas gdy biura pozostały przy rue de Longvic. Bracia rozstali się w 1929 roku i tylko Raymond nadal zajmował się produkcją musztardy. W 1940 roku Raymond Troubat sprzedał Julien Mack firmie Grey-Poupon, która oczywiście zlikwidowała markę. I tak zostało po 40 latach kilka ładnych słoiczków, kilka rachunków i jedna reklama… A firma obecnie produkuje pierogi i farsz do nich.
To była wielka transakcja jak na tamte czasy. Niektórzy mówią, że największa od 100 lat w tej branży. J&J Colman’s wykupił największego producenta musztardy do lat 60′ XIX wieku – Keens. Firma rozrastała się niesłychanie szybko, szczególnie za czasów Thomasa Keensa (1801-1862), hasło „as keen as mustard” było synonimem – ostry jak musztarda, doskonale wykorzystywali to w reklamie, mieli rozbudowaną sieć handlową. Po śmierci Thomasa firma miała różne formy, różne postaci i różnych udziałowców. Marka Keens przetrwała w Australii, dokąd w 1841 roku wyjechał syn Thomasa – John Keen. W Królestwie została wycofana z obrotu po II wojnie światowej.
Bydgoszcz za kilka lat miała największą fabrykę musztardy na terenach polskich (wpis z 1911), ale Toruń miał swoją jeszcze wcześniej. A wiadomo, że te miasta kochają się jak rzadko które, nigdy nie było między nimi rywalizacji 😉
Pomorski przemysłowiec Walerjan Waszczewski odkupił od Ludwika Sichtaua fabrykę makaronów, którą tamten założył w 1874 roku. Mało istotną produkcją była właśnie musztarda, bo Sichtau Nudelnfabrik była znana nie tylko w Niemczech, ale całej Europie z produkcji makaronu. Po śmierci Walerjana w 1916 fabrykę przejął jego syn. W 1928 wybuchł duży pożar, ale to nie on wykończył dobrze prosperujący biznes. Upadł on w latach 30 XX wieku z powodu włoskiej konkurencji i kryzysu światowego. Włosi znają się na makaronie?
🙂
Jan Adriaan Luycks (1875-1951) zaczynał w 1898 roku jako importer i sprzedawca musztardy, a sam został jej producentem w 1905 roku. Coś czuję, że idę jego drogą…:-)
Firma rozwijała się rewelacyjnie, wykupywała i zamykała konkurencyjne firmy, w 1973 roku produkowali 80 % musztardy w Niderlandach, rok później sprzedali się amerykańskiej firmie Nutricia. I zaczęły się kłopoty. Dotrwali do 1985 roku, gdy sprzedani wcześniej jakimś następnym biznesmenom, zbankrutowali. Upadła jedna z bardziej znanych marek musztardowych w Niderlandach. W 1999 markę odkupiła firma Kühne. I tyle. Taką drogą nie chciałbym jednak pójść 😉
Na zachodnim końcu Austro-Węgier niejaki Richard Bösch kupił młyn musztardowy w Lustenau i rozpoczął produkcję musztardy. Niewielka manufaktura rozwinęła się w całkiem dużą firmę, która przetrwała do dziś. Zawsze robili produkty naturalne, ekologiczne, zanim ten termin stał się popularny.
W tym roku Georges Theveniaud we współpracy z niejakim F. Moreau przejął firmę Fauroy, która sama została przejęta w 1903 roku przez niejakiego pana Morela. Trzech braci Jean, Pierre i Philippe Theveniaud powołują do życia markę Reine de Dijon. Istnieje do dzisiaj. Przejęcia, koncentracja, optymalizacja, monetyzacja, postępująca frustracja.
W tym roku niejaki Antoni Piliński, przedsiębiorca urodzony w Lidzbarku, kupił od O.Lastinga fabrykę octu (przy ulicy Trybunalskiej 10), która istniała od 1867 roku. Zmienił jej nazwę na Fermenta (od nazwy produkowanego tam octu). Rozszerzył asortyment, wprowadził nowe produkty i szybko stał się największym producentem musztardy w Polsce. Niestety po latach nie zostało z tej fabryki praktycznie nic, komunizm i kapitalizm nie pomogły, na ulicy Trybunalskiej 10 został jedynie fragment budynku, który zajmuje bank. Więcej w Gazecie Pomorskiej i tu
Niejaki Wincenty Paetz, ze słynnej bamberskiej rodziny, która osiadła w okolicach Poznania na przełomie XVII i XVIII wieku, otworzył fabrykę przetworów żywnościowych Pecowin przy ulicy Mostowej 11. Produkował konserwy, ocet, musztardy. Ta rodzinna firma 100 lat później stała się znana na cała Polskę! Juliusz (arcybiskup Poznania) wręczał co ładniejszym klerykom czerwone majtki z napisem Roma. Oj tam oj tam… kazał czytać od tyłu i reklamował po prostu francuską markę Amora. A mógł dawać z napisem niwoceP, to go poniosło…
Zresztą, „Roma Locuta, causa finita….”
Pani Joanna Händlmaier, żona rzeźnika z Ratyzbony wymyśla słodki sos na bazie gorczycy, octu, oleju, miodu i przypraw. Wynalazła „słodką musztardę domowej roboty” aka „süße Hausmachersenf“, która doskonale się łączy z białymi bratwurstami i doskonale się sprzedawała. Za kilka lat sklep masarski stał się dużą, rodzinną firmą musztardową. Kobieta wciąż miło patrzy na nas z logotypu., a mógł patrzeć przecież jej mąż, pokaźnej postury rzeźnik…
W 1915 r. krakowską Austryę odkupił od zięcia Lebensteina – Wiktor Gablenz, który był naczelnikiem biura rachunkowego Towarzystwa wzajemnych ubezpieczeń w Krakowie. Powołano nową spółkę „Gablenz i syn” kontynuującą tradycje wyrobu oraz sprzedaży musztardy i octu. Więcej o tej firmie na stronie Zwierzyniec.dworek.eu. No i zatrudniono dobrego projektanta, co widać na późniejszych etykietach i słoikach. Do tej historii odwołuje się produkująca w Krakowie musztardę firma Konik. Więcej w 1937 roku.
W 1919 roku Armand Bizouard, potomek linii producentów musztardy od czasów Françoisa Naigeona (który w 1703 roku otrzymał tytuł mistrza produkcji octu), zgłosił markę Amora do rejestru sądu handlowego w Dijon. Niestety nazwa była zajęta przez nieistotnych teraz Jankesów. W 1931 roku sprzedał swoją firmę zatrudnionemu u niego Raymondowi Sachotowi (on elektryfikował fabrykę Bizouard, ona zmieniał opakowania), który po kolejnych trzech latach zaczął sprzedawać musztardę w charakterystycznych szklanych słoikach. Tak powstała jedna z najbardziej znanych marek musztardy na świecie. No i kubełek do gry w kości…
Otto i Frieda Frenzel w 1903 roku założyli pierwszą fabrykę octu i musztardy w Metz. Po pierwszej wojnie światowej mieszkańcy z obywatelstwem niemieckim musieli opuścić Lotaryngię, a małżeństwo Frenzelów zbudowało nowy zakład w Düsseldorfie, bo to miasto od wieków kochające musztardę. W 1920 roku został wprowadzony na rynek Löwensenf Extra (jakby nie patrzeć skończył 100 lat), który jest wytwarzany zgodnie z recepturą Dijon i jest najbardziej znanym produktem firmy. To oni jako pierwsi napełnili musztardę pod próżnią w słoiki, zamiast używać glinianych garnków z korkiem. Co ciekawe, znowu kobieta: madame Frieda była kołem napędowym firmy musztardowej (podobnie jak w bawarskiej Haendlmaier).
Wielki ród przemysłowców Malburg (wcześniej Mautner) przybyli z Pragi i od 1755 roku mieli w Smiřicach (miejscowość 15 km na północ od Hradec Kralove) gorzelnię, browar, później zakład produkcji octu, hurtownię win, etc. Niestety nie ma informacji, od którego roku produkowali musztardę Exqusit, ale na pewno wyrabiali ją też po I wojnie światowej (rachunki, reklamy). Co ciekawe, część rodu, który podpadł miejscowej władzy i kościołowi, w roku 1841 wyjechała do Wiednia, kupiła tam browar i gorzelnię i tam jako przemysłowcy działali pod starym nazwiskiem Mautner. Tak, to ta sama rodzina co słynni producenci octu i musztardy z Austrii Mautner – Markhof. Więcej o musztardzie Malburg tutaj
Mautner Markhof zaczyna produkcję musztardy. W tym czasie powstają klasyczne wyroby delikatesowe, takie jak „ostra” musztarda estragonowa i „słodka” musztarda kremska. Winiarze z Krems sprzedawali Mautner Markhof swój moszcz, a łagodno-słodka musztarda uszlachetniona w ten sposób do dziś nosi nazwę miasta. O początkach musztardy kremskiej wpis z 1851 roku.
W młynie Mohrfel w pobliżu centrum Luksemburga powstaje firma Moutarderie Luxembourgeoise, zwana później Moutarderie de Luxembourg, założona przez niemieckiego przemysłowca Karla Hartmanna-Sendleina. Po wojnie został on wywłaszczony i produkcję przejęła firma z Luksemburga. A co, nie będzie Niemiec nam tu Panie w Luksemburgu, musztardy produkował…
Paul Jacquemin zakłada fabrykę musztardy niedaleko Lyonu. Szło mu tak dobrze, że w 1939 roku kupił biznes od niego Raymond Sachot, który tworzył SAB, o czym w 1939. Pozostał po tej firmie taki fajny dyspenser jak na zdjęciu.
Eugène Vanderwegen, sprzedawca musztardy w Leuven otwiera swój własny biznes musztardowy. Po prawie stu latach jego jedna * urosła w Polsce do ***** *** gwiazdek. A musztarda wciąż tak samo produkowana.
Pochodzący z Lublina, Józef (Joe) Bertman otwiera w 1921 roku firmę, która sprzedaje pikle (czyż to nie on jest prawzorem głównego bohatera amerykańskiego filmu American Pickle? 🙂 ), marynaty, ogórki kiszone, etc. W 1925 roku wymyśla zimny sos z gorczycy, nazwany z czasem Ballpark Mustard. To historia Cleveland, baseballu, hot dogów i nieodłącznej musztardy. Więcej amerykańskiej wojny musztardowej w 1969.
Łódź nie w ciemię bita, swoją musztardę miała. I to zapewne niejedną, ale na pewno jedną z *** gwiazdkami w nazwie. Niejaki Rudolf Münchmeyer przy ulicy Kilińskiego 136 miał swoją wytwórnię sosu z gorczycy. A do tego był znanym tenisistą. I pytanie tylko czy 3 *** to twórcze rozwinięcie jednej * holenderskiej firmy De Ster (patrz 1924) czy może zgubił gdzieś późniejsze ***** z 2020 roku.
Marne już zdobyła rynek północnych Niderlandów, miała zadowolonych rolników, mających pracę pracowników i postanowili się przenieść bliżej cywilizacji, do Groningen. To okazało się przełomowe, bo po kilku latach sprzedawali swoje musztardy w całych Niderlandach, a za kilka lat w całym Beneluksie. Nie żebym się czepiał, ale czy przypadkiem glejt od królowej Wilhelminy im nie pomógł? W 1926 roku De Marne dostali prawa do noszenia herbu królewskiego, to znaczy, że dostarczali towary na dwór królewski i mogli się tym chwalić, zawsze to nobilitacja.
Niejaki Johann Wolf zakłada Wiener Senfmühle Joh. Wolf w 3. dzielnicy. Po krótkim czasie firmę prowadzili jego syn Johann II i jego żona Maritta Wolf. To druga powojenna firma, która powstała w Wiedniu, po katastrofie wojennej i rozpadzie Austro-Węgier. Połączyli się z firmą Ramsa wiele lat później, więcej we wpisie z 1929.
Philippe de Rothschild, postać znana wszelkim miłośnikom bankierskich (i żydowskich) spisków, nabył Maille i przywrócił markę do życia dzięki swojej prawej ręce w biznesie; Jeanowi Herbout, któremu legenda przypisuje autorstwo kultowego hasła: “Il n’y a que Maille qui m’aille” (polskie tłumaczenie nie bardzo już jest tak kultowe; „Jest tylko Maille, który do mnie idzie”. Pomysłowy i kreatywny Herbout umożliwił Maille odparcie marketingowej ofensywy firmy Amora, rozpoczętej w 1934 roku. Wojna między tymi firmami dopiero się zaczynała. Trwała do lat 70 XX wieku, kiedy to obie firmy kupiło konsorcjum La Générale Occidental.
Niedaleko od Wolfa, bo w 5 dzielnicy otwiera swoją fabrykę Raimund Ramsa. W czasie II wojny światowej dostał się do niewoli podczas służby wojskowej w Polsce. Jego żona Maria Ramsa przejmie biznes do czasu jego powrotu do domu. Z tego przymusowego wyjazdu przywiózł przepis na ostrą, specjalną musztardę, dzięki której zawojowali w latach 50 XX wieku całą Austrię. Polski młynarz zapoczątkował najbardziej znaną musztardę ostrą w Austrii. Musztarda nazwana została angielska a nie polska, bo angielska kojarzy się z ostrą. A polska musztarda z czym się nam kojarzy?
Nie ma informacji czy obie wiedeńskie firmy ze sobą rywalizowały, czy wręcz przeciwnie. Wiadomo, że największy to był Mautner (i taki pozostał). Może to wyglądało jak wojenki kibiców Austrii Wiedeń i Rapidu Wiedeń, może mieszkańcy 3 dzielnicy nie jedli musztardy z 5 dzielnicy i na odwrót? Tak czy inaczej dzięki takim firmom ludzie w czasach kryzysu mogli jeść chleb z musztardą, której przecież nie trzeba było trzymać w lodówce (co w czasach gdzie każdy ma lodówkę i każdego straszą z niej politycy czy celebryci, jest nieoczywiste).
François Bister w 1926 roku założył firmę Bister i na początku głównie prażył cykorię (jedni kukurydzę, drudzy cykorię, a jeszcze inni słonecznik, kawę czy orzeszki). W 1930 roku kupił lokalną fabrykę musztardy zdobywając w ten sposób przepis na musztardę L’Impériale. Dość szybko wypromował ją na całą Belgię. Odtąd charakterystyczny kształt słoika – granat, wybuchał w belgijskich kuchniach wielokrotnie.
Do gry wkraczają Kielce, co już musi oznaczać krew, pot i łzy. Po mydle, wodzie brzozowej i paście do butów zakłady Społem Kielce uruchamiają produkcję musztardy. Zastanawiające, że 88 lat temu mieli ciekawsze logo niż obecnie, no ale kto bogatemu zabroni.
23 czerwca, niedziela, Emil Schweitzer, potomek producentów musztardy z Warszawy, staje do bicia polskiego rekordu prędkości na motocyklu. Chciał pobić 7 letni rekord należący do Michała Nagengasta, a tak naprawdę zbliżyć się do magicznej prędkości – 200 km/h. Niestety uległ tragicznemu wypadkowi, zmarł w szpitalu 2 tygodnie później. Tak odszedł jeden z ciekawszych polskich motocyklistów, jak i producent musztardy z ulicy Grzybowskiej 9 w Warszawie.
Wkurzeni producenci z Dijon przegrywają walkę z producentami z Paryża. Poszło o nazwę Moutarde de Dijon, którą jedni chcieli utożsamiać z terytorium (po francusku piękne słowo terroir), a drudzy z recepturą (też niebrzydkie słowo recette). Sąd kasacyjny w Paryżu uznał, że skład, a nie pochodzenie jest ważniejsze i odtąd można było produkować musztardę diżonską w Paryżu, Kraśniku (ochoczo zastępuje Wąchock we wszystkich rankingach), Olsztynku, Gorczycy (gmina Płaska, Podlasie), Zbylitowskiej Górze (pozdrowienia dla Pana Roleskiego), czy nawet w Dąbrowie Zielonej koło Częstochowy (pozdrowienia dla Pana Ziółkowskiego) …
W wypadku lotniczym pod Warszawą ginie 49-letni Jerzy Gablenz polski kompozytor, ale także właściciel krakowskiej fabryki octu i musztardy, jeden z pierwszych wytwórców w Europie ogórków konserwowych. Nazywany był królem polskiej musztardy, leciał na targi producentów octu…
Więcej o tej firmie na ciekawym blogu https://kapryspaniminionegoczasu.pl
Raymond Sachot (Amora) w 1937 roku przejął firmy Philbée (produkcja pierników), w 1936 Mouillard (produkcja musztardy w Dijon) i Jacquemin (produkcja musztardy w Meursault), tworząc firmę SAB (fr. skrót Burgundzkie Specjały Spożywcze).
W tym roku Pan Didier junior, syn założyciela firmy rozpoczyna produkcję musztardy REMA (która wywodzi się od imion dwojga dzieci w rodzinie: René i Marguerite) w starym młynie, który wcześniej był olejarnią i produkował orzechowe makuchy. Fabryczka spłonęła w 1943 i syn postawił na sos gorczycowy. Z doskonałym skutkiem, bo firma świetnie sobie poradziła na rynku, produkowała 3 rodzaje musztardy, pikle, korniszony, kapary, etc. i została kupiona w 1969 roku roku przez Amorę, ale marka nie została uśmiercona jak wiele innych jeszcze przez kilka lat. Pozostało po nich wspomnienie, kilka słoików, opuszczony zakład, fajny samochodzik, którym rozwożono musztardę po Burgundii i brelok 😉
Więcej o firmie na blogu
W 1950 roku przez połączenie trzech innych zakładów produkujących ocet i musztardę powstaje Poznańska Wytwórnia Octu i Musztardy. Po uzyskaniu pełnoletności w 1969 roku zakłady zmieniają nazwę na Pegaz. Od tamtej pory konsekwentnie używają logo sprzed 50 lat, a strategia marketingowa etykiet, to też szczery sentyment do PRLu. To się nazywa konsekwencja. Smak i składniki niestety też z PRL.
Znany producent octu od 1789 roku Dessault Fils zaczyna kampanię reklamową na całą Francję. Ilustrator Edgard Derouet i projektant Paul Fromentier stworzyli reklamy wychwalające musztardę Dessaux Fils, przedstawiającą owcę, woła i świnię patrzących ze smutkiem na słoik musztardy i słowa: „Ona nas dopadnie!”. No mieli poczucie humoru…
Ojciec Franka Bosmana – Aaltinus wynajął stary młyn (prawdopodobnie pochodzący z 1786 roku), który pierwotnie znajdował się w Zaandam, ale został przeniesiony do Zaanse Schans w 1955 roku. To miejsce wciąż istniejące, muzeum wiatraków na świeżym powietrzu, „must have” wycieczek w okolicach Amsterdamu. Tak powstał – De Huisman, znana, smaczna, popularna musztarda w Królestwie Niderlandów. Oczywiście do przejęcia młyna i produkcji musztardy namówiła Aaltinusa żona, skąd my to znamy ? :-). Frank prowadzi firmę do dziś, sprzedaje musztardy w całym Beneluksie. Może kiedyś będzie w sklepie mustardo. W 2007 produkcję przeniesiono do Wormerveer.
W 1962 roku przedwcześnie zmarł Rémy Charbonneaux, ostatni przedstawiciel rodu firmy istniejącej od 1797 roku, produkującej mydło dla owiec. Wkrótce kupił ją Pierre Brabant, właściciel fabryki destylacji alkoholu i rozpuszczalników. W 1964 Maurice Brabant kupił Gouthière-Detré, która specjalizowała się w produkcji musztardy i octu, a za chwilę również drugą fabrykę octu, Ménégault-Blondel. Od tego roku Charbonneaux-Brabant stał się jedynym spadkobiercą tradycji produkcji octu szampańskiego. A że od octu do musztardy blisko, powstała firma Clovis, jedyny producent musztard szampańskich, o której w innym wpisie wkrótce. Jak to często w życiu bywa: mydło, owce, destylacja, rozpuszczalnik, ocet = musztarda…
W tym roku władza decyduje o powstaniu zakładów produkujących ocet i musztardę w Olsztynku, niedaleko Olsztyna. Podupadający zakład wykupili w 1994 roku pracownicy, którzy zawiązali spółkę pod nazwą Octim. Funkcjonuje do dziś i się rozwija.
W 1964 roku właściciele fabryki Van Rijn’s sprzedali miastu posesję, na której mieli fabrykę musztardy i octu. W 1966 roku Van Rijn’s połączył się z firmą octowo-musztardową Tack’s z Amsterdamu, rok później przeniesiono produkcję do nowo powstałej fabryki poza miastem, w Overvecht-Noorda (zamykając również produkcję w starej części Amsterdamu). W 1968 władze miejskie wyburzyły stare budynki, żeby zmienić przeznaczenie tej części Utrechtu w dzielnicę biznesową. I to już zapowiadało faktyczny koniec tej marki, o czym w 1971 roku.
Amerykańska wojna plemienna, to nie jest dzisiejszy wynalazek. Przed Trumpem był nieJaki David Dwoskin, który pracował dla Bertmana. Wpadł na pomysł iście szatański, wynaleźć taką musztardę, która będzie bardziej stadionowa niż stadion i lepsza niż ta, którą jako handlowiec sprzedawał. Wypowiedział w ten sposób wojnę swojemu pracodawcy i po latach jego Stadium Mustard jest sprzedawana na ponad 150 arenach USA. Wojna obecnie została wygaszona jedynie do internetowych bitew na złośliwości (tu jest cukier, tam jest mieszanka przypraw, tu jest ostrzej, hot dog smakuje jedynie z oryginalną musztardą sprzed prawie 100 lat). Kapitalizm.
W 1969 roku pojawiła się „innowacja”, która towarzyszy miłośnikom musztardy do dziś: klasyczna musztarda BORN w plastikowym kubku. To potrafią tylko wyrafinowani estetycznie komuniści, na 150 lecie firmy wcisnąć musztardę do plastikowego kubeczka i uznać to za innowację. I tak jest do dziś, Ossis jedzą ten sos także z plastiku. A ja próbowałem ściągnąć musztardę Bautz’er właśnie w takim kubeczku, z 20 sztuk dojechało w całości jedynie kilka…
W 1969 roku powstaje państwowe przedsiębiorstwo produkujące ocet i musztardę. Przetrwali sporo, upadek systemu, zmiany właścicielskie. W 2010 kupiona przez słoweńską firmę Apis Vita. Wciąż produkuje, a ostatnio nawet można ą spotkać na półkach francuskich marketów.
Od końca II wojny światowej trwa proces konsolidacji francuskich firm musztardowych, w 1970 roku powstała nowa firma pod nazwą SEGMA, która połączyła trzech dużych producentów: Grey-Poupon, Maille i Parizot. Parizot zniknął wkrótce z rynku, utopiony jak dziecko w dzbanie z musztardą 🙂
Historia zniknięcia marki Van Rijn’s to nic nowego, nic śmiesznego, nic co nie zdarza się codziennie na całym świecie. Zmiany technologiczne, urbanistyczne, wspólny rynek europejski, koncentracja, łączenie sił i kapitału. Najpierw przeniesienie produkcji, wyburzenie starej fabryki datowanej na ponad 100 lat, potem łączenie z innym partnerem (wartym wspomnienia w innym wpisie amsterdamskim producencie octu i musztardy Tack’s). W 1971 roku następuje wykupienie firmy Van Rijn-Tack, która została przejęta przez firmę Luycks, a następnie zamknięcie fabryki wybudowanej zaledwie kilka lat wcześniej i pozbycie się konkurencji. Luycks za kilkanaście lat skończył podobnie. Taka karma…
Firmy rodzinne znikały, produkcja się koncentrowała i stawała masowa, świat stawał się coraz bardziej konkurencyjny, a kapitalizm coraz bardziej oderwany od produkcji. W 1974 r Gerrit Kuperus, którego ojciec kupił starą fabrykę musztardy w 1967 roku, otworzył drzwi Doesburgsche Mosterdfabriek również jako muzeum produkcji musztardy. Powstała kawiarnia, sklep, a ludzie mogli oglądać nie tylko jak produkowano musztardę przed laty, ale także podziwiać stare słoiki, kamionki, pojemniki różnych firm ze świata. Okazało się to dużym sukcesem, ludzie przy okazji kupowali słoiki ręcznie produkowanej musztardy. I między innymi dzięki temu musztarda z Doesburga wciąż jest do kupienia w całych Niderlandach. A muzeum koniecznie trzeba odwiedzić.
Słynny kucharz, krytyk kulinarny, entuzjasta dobrego gotowania i smacznych potraw – James Beard publikuje na łamach magazynu Esquire artykuł pod zaskakującym tytułem – I Love Mustard. Opisuje historię, producentów, przedstawia własny ranking najlepszych musztard, przybliża różne rodzaje i wspomina również o polskiej musztardzie. Kosciuszko, Pulawski, Pilsudski to tylko kilka nazw musztard znanych nie tylko Polakom w USA. Ten artykuł to był przełom, bo Beard, najsłynniejszy kucharz USA tamtego czasu zaczął promować małych, odważnych i rzemieślniczych producentów z Ameryki i Europy.
W 1986 roku firma Denoix, producent likierów i napojów alkoholowych, ponownie zaczęła produkcję Moutarde Violette de Brive.
Olivier Maenner otwiera ponowną produkcję słynnej kiedyś na całą Francję musztardy z Charroux. Próbuje odtworzyć stare, słynne smaki studiując podręczniki, spisy, recepty. Wykorzystano likwidację fabryki musztardy Max Biedermann-Drewig z Berlina i przy wsparciu finansowym firmy Schering i przy pomocy Ambasady Francuskiej kupiono i przeniesiono wyposażenie do Charroux. Zainstalowano maszyny do tłoczenia oleju i produkcji musztardy w budynku dawnej rzeźni. I tak przedobra musztarda wróciła (m.in. dodają regionalne wino zamiast octu).
Firma BSN (w pewnym momencie skupująca fabryki musztard we Francji), mająca już między innymi marki Amora czy Maille, zamknęła definitywnie fabrykę w mieście Yvetot, która była historią firmy Bocquet. Kupili ją w 1984 roku, oczywiście z zamiarem rozwoju, ale jak to w globalnym kapitalizmie, chodziło jedynie o pozbycie się konkurencji. I tak zniknęła marka datująca się na 1735 rok. W budynku po tej fabryce funkcjonuje obecnie centrum paintballowe. Strzelają musztardą?
Develey próbuje sił we wschodnich Niemczech. Kupuje firmę Bautzner, która produkowała najbardziej popularną musztardę w byłym NRD. Kupuje też ich plastikowe kubki, fascynację trabantem, wspomnienia, odważnie zdobywa rynek. Będąc w Bautzen – Budziszynie koniecznie trzeba odwiedzić ich sklep i małe muzeum musztardy.
W Pardubicach powstaje firma Alba, pierwszy czeski producent musztardy bez chemii. A bracia Czesi lubią, bardzo lubią chemię w jedzeniu, sosach i musztardach. Utopenca bez chemii nie uświadczysz, a co dopiero rochlika czy klobásę!
Jak mówi czeskie przysłowie: „Život bez hořčice je jako láska bez polibků” (Życie bez musztardy jest jak miłość bez pocałunków).
Develey dalej prze na wschód, ale to nie jest blitzkrieg jak prawie 60 lat wcześniej. Rozpycha się powoli, kształtuje rynek, dostosowuje się do polskich realiów. Otwiera oddział i fabrykę. Równa w dół, bo w Polsce w tamtych latach liczyła się cena, jedynie ona miała jakikolwiek wpływ na zakup musztardy. Warszawa poddała się bez walki, bo w naszej stolicy nie było już dawno żadnych musztardowych tradycji. Warsowin wyzionął ducha dużo wcześniej.
Czeskie opactwo Novy Dvůr, to „młody” klasztor założony w 2002 roku przez francuskie opactwo Sept-Fons (z prawie 900 letnią historią). Chcą nawracać pogan z Bohemii. Mnisi należą do zakonu Cystersów – Trapistów. Oni zawsze się po świecie rozjeżdżali, podobnie jak Benedyktyni, nieśli oświaty kaganek (nie mylić z kagańcem). Modlą się i karmią pracą własnych rąk. Nie mają tak łatwo jak ich północni bracia z Lechii, którzy się czasami modlą, ale częściej jednak politykują, ustawiają rządy, strofują prezydenta, żyją z państwowych dotacji. Od 2004 roku w Opactwie Nový Dvůr mnisi produkują kilka rodzajów musztardy. Sami, bez pomocy fabrykantów. Większość z nich posiada biocertyfikat, a żadna nie zawiera konserwantów. Można?
PS. A wystarczyło do Czechii zamiast Francuzów wysłać Ojca Tadeusza.
Rick Sheepshanks założył Stokes bo miał dość marketowego majonezu, a następnie szybko stworzył ketchup pomidorowy, żeby nakłonić córkę do jedzenia warzyw. Nawet przetworzonych. A potem jeszcze musztarda i sosy. I tak już prawie 20 lat. I cały czas ketchup robiony z włoskich pomidorów, a nie chińskich jak większość w sklepach…
Jörg Hündorf, syn farmera, muzyk grający na klawiszach i perkusji, postanawia zrobić własną musztardę, bo miał dość sklepowych erzaców. Tak powstaje Georsenf, jednoosobowa manufaktura, która tworzy musztardę na zimno, z organicznych komponentów z okolic miasta Halle. To jedne z najsmaczniejszych sosów z gorczycy w Niemczech, tworzone z pasją, powoli, w niewielkich ilościach. Co ważne, wciąż istnieje i wciąż zaskakuje innowacyjnością.
24 listopada po latach starań udało się uzyskać chronione oznaczenie geograficzne (ChOG) dla określenia – „musztarda burgundzka”. Ten oficjalny europejski znak poświadcza, że produkcja nasion gorczycy i białego wina oraz ich przetwarzanie na wysokiej jakości przyprawy odbywa się w Burgundii. Ważne to było dla Francji, gdyż określenie „musztarda diżońska” może być używana przez każdego producenta na świecie, niekoniecznie z Dijon. Więcej w 1937 roku.
W sierpniu tego roku dziennikarz portalu g.cz – Ivan Brezina opublikował przełomowy artykuł o wartości, jakości, tożsamości czeskiej musztardy pełnotłustej (aka plnotučná). W kilku punktach dosadnie określił co myśli o nijakiej, lejącej się cieczy za kilka koron, która udaje musztardę, straszy z plastikowego kubeczka, jest tak bezpłciowa jak sam czeski naród. Oczywiście obraził czeski sen, prezydenta i czeski narodowy symbol! Już sam tytuł świadczy, że dziennikarz służy obcym interesom, jest prawdopodobnie agentem zagranicy, nie rozumie narodowej specyfiki, tradycji, pewnie mu płacą obce firmy, czyli to taki wróg, jak niejaki Tusk z drugiej strony Karkonoszy 😉
„7 powodów, dla których pełnotłusta musztarda jest symbolem mdłego czeskiego charakteru narodowego„. Jak dostanę zgodę to przetłumaczę i wrzucę polską wersję na mustardo. Teraz proponuję skorzystać z tłumacza google.
Sklep i małe muzeum Colman’s zostaje w kwietniu 2017 zamknięte z powodu cięcia kosztów (istniało od 1973 roku). Obiecano nową lokalizację i jak do tej pory jej nie znaleziono. Ale to nie koniec zamknięć w Norwich.
Czeski fanatyk (to samo w sobie już brzmi interesująco) musztardy – Martin Filipec postanowił tworzyć autorskie musztardy, rzemieślniczo, na małą skalę. Nie wiadomo czy czytał artykuł Ivana Brezina z 2014 roku, ale na pewno miał dość miałkich musztard sklepowych, które w procesach produkcji, tracą wiele właściwości zdrowotnych, a smakują zazwyczaj sztampowo. I tak powstała praska firma FiliFili. Pięć lat później rozpoczął produkcję napoju bezalkoholowego na bazie gorczycy, octu jabłkowego i miodu, widać, że to prawdziwy fanatyk! 🙂 No i jeszcze wciągnął w to syna, zwanego dla niepoznaki – Martin.
Firma Unilever po ponad 160 latach zamyka słynną fabrykę Colmana w Norwich. Produkowano tam m.in. musztardę od 1854 roku. Część produkcji przeniesiono do Burton, a część do Niemiec. Globalizacja…
Niejaki Radek Turkiewicz (co ważne, jego dziadek miał francuskie nazwisko Gonet, co przy zamiłowaniu do musztardy i czerwonego wina może mieć znaczenie) założył pierwszy w Polsce, a prawdopodobnie w Europie Środkowej i Wschodniej, portal o musztardzie: mustardo.pl
Tak, to nie żart, on to zrobił. Jak się okazuje Polska rajem fanatyków, nie tylko w polityce…
Jens Uwe Jahns miejscowy dziennikarz, zakochany w mieście, musztardzie i fabryce Voigt zainicjował powrót do przeszłości. Przeanalizował receptury, wymyślił na nowo ostrą, pikantną musztardę, która od 1882 do 1972 roku była produkowana w Magdeburgu. Machdeburjer Mostrich wróciła na rynek. Szacun dla takich fanatyków, jak się okazuje jest nas więcej ;-). Więcej na oficjalnej stronie
Stefan Schmidt, zakochany w Meklemburgii, musztardzie z Tutow, dumny z miejscowych produktów, nie chciał, żeby produkowana od 1964 roku musztarda Tutower przestała istnieć. Rok wcześniej słynny bawarski producent musztard ogłosił, że należąca do niego fabryka w Meklemburgii nie będzie już produkować tej znanej w byłej NRD musztardy. Od 2012 roku był kierownikiem najwyżej na północ położonej niemieckiej winnicy w zamku Rattey. Skrzyknął swojego szefa Horanta Elgeti, również właściciela młynu na wyspie Uznam i wspólnie podjęli się produkcji historycznej musztardy. I tak musztarda Tutower, pod marką Pommern Senf wróciły do sprzedaży. Teraz już nie w plastikowym pudełku, bo to czyste rzemiosło 😉
Nie ma musztardy, we Francji nie ma musztardy! Rzecz tak groteskowa i tak kuriozalna jak brak wódki w Polsce. Wyobrażacie sobie zakupy interwencyjne w innych krajach by ratować naród? To się odbiło szerokim echem, jak to Francja nie produkuje gorczycy? Kanada? Sprawa polityczna? Wojna? Przede wszystkim globalizacja, czyli globalne zakupy gorczycy w Kanadzie i globalna klapa przy spadku produkcji w kraju klonowego liścia. A dodatkowo rosyjska inwazja (przepraszam – specjalna operacja wojskowa przeciwko reżimowi żydowskich nazistów zainstalowanych przez innych zdegenerowanych homonazistów w Kijowie), problemy ze sprzedażą ukraińskiej gorczycy i embargo na gorczycę rosyjską. Dramat we Francji trwa nadal…
Nie ma musztardy we Francji, a w Polsce produkcją zajmują się coraz to ciekawsze osoby. Bieszczadzki browar Ursa Maior z Uherców Mineralnych, to ekipa kreatywnych zapaleńców, którzy potrafią zrobić nie tylko smaczne piwa i octy, ale także musztardę. A ponieważ robią tylko to co lubią, musztarda wychodzi im jedyna w swoim rodzaju, oczywiście na occie piwnym. Choć nazwa podwójna – Dwa Misie. Dostępna w ich sklepie internetowym i w sklepie mustardo.
Jeśli dziwicie się, że mało jest wpisów o polskich firmach, to nie jest to dziełem przypadku. Prawie żadna firma w Polsce nie odpisała na moją prośbę o informacje o działalności. Na stronach też ciężko znaleźć. Jeśli macie jakiekolwiek informacje o producentach, historii polskiej musztardy, etykiety, dajcie koniecznie znać – kontakt@mustardo.pl